Sergiu Hanca piłkarz krakowskiego Klubu Cracovia może służyć innym za przykład. Zawarł umowę sam ze sobą - Po każdym strzelonym golu lub asyście robi coś dobrego dla potrzebujących. Hanca jest "Aniołem Stróżem" doświadczonej przez los rumuńskiej rodziny. Zamiast np. drogiego samochodu , woli sfinansować biednej rodzinie dom i zapewnić godne warunki życia
Tą piękną inicjatywę postanowili wesprzeć kibice krakowskiego zespołu i zorganizowali akcję zrobienia wielkiej PASIASTEJ paczki, którą Sergiu będzie mógł dać w swojej ojczyźnie potrzebującym!
Pięciolatki i Sześciolatki z naszych oddziałów przedszkolnych włączają się aktywnie w tą piękną akcję organizując ją w naszej szkole w ramach „Misiowego Wolontariatu”
Co mogło by się znaleźć w paczce?
- niepsujące się szybko artykuły spożywcze z długą datą przydatności,
-zabawki,
- chemia gospodarcza,
kosmetyki,
-artykuły biurowe (zeszyty, bloki rysunkowe, długopisy, ołówki, kredki, pisaki itp.)
-ubrania.
Wszystkich chętnych do włączenia się w akcje prosimy o przynoszenie wymienionych darów do naszej szkoły do sali nr 32
Koordynatorami akcji w szkole są Panie: Kinga Kleszcz i Joanna Sroga
Fani Pasów zbierają pieniądze i paczki z darami dla podopiecznych Hanki.
Sergiu zawarł umowę z samym sobą : Po każdym golu i asyście robi coś dobrego dla biednych
Sergiu Hanca może służyć za przykład dla każdego ligowca. Zamiast drogiego samochodu, woli sfinansować biednej rodzinie dom. Po karierze chce zająć się działalnością dobroczynną, a po każdej bramce i asyście robi coś dobrego dla potrzebujących. Nie ukrywa, że najważniejsza jest dla niego rodzina, więc gdy żona została zaatakowana na trybunach Dinama, od razu zmienił klub. Andreea jest zresztą jego największym wsparciem, specjalnie dla swojego męża nauczyła się wiele o diecie, śnie i sposobach na czyszczenie głowy. Zapraszamy na inspirującą rozmowę z piłkarzem Cracovii.
Jak podejmuje się decyzję o sfinansowaniu biednej rodzinie domu?
Jestem bardzo wierzący. Często się modlę, w zasadzie od zawsze. Gdy się modlę, czuję spokój. Jakiś rok temu poznałem prawosławnego księdza, z którym wiele rozmawiam. Powiedziałem mu, że chciałbym wspomóc jakąś rodzinę, która nie ma dobrych warunków do życia. Nie chodziło o żadne wielkie rzeczy, chciałem podarować jedzenie, ubrania czy inne rzeczy potrzebne do życia.
Powiedział, że pokaże mi rodzinę, która żyje w okropnych warunkach i najpierw spróbujemy zrobić coś dla nich. Gdy tam dojechaliśmy i zobaczyliśmy jak oni żyją… Była zima, wiało, padał śnieg. Zobaczyłem ten… To nawet nie był dom, cztery ściany, które w każdej chwili mogły się zawalić. Pomyślałem od razu, że oni nie mogą tam zostać. Ja mogę spać w normalnym w łóżku, mam ciepło w domu, włączam TV i wiatr nie wieje mi po pokoju. Oni musieli żyć w strasznych warunkach. Powiedziałem, że muszę coś zrobić, by im pomóc. To nie było normalne.
Ustaliliśmy, że zakupię dla nich dom kontenerowy. Niestety z powodu mroźnej zimy nie byliśmy w stanie przewieźć go wtedy, gdy potrzebowali go najbardziej. Gdy tylko przyszedł cieplejszy dzień, zadzwoniłem do księdza, że musimy działać teraz, bo znowu się ochłodzi i znowu nic nie zrobimy. Ta rodzina liczy ojca i czwórkę dzieci. Matka odeszła. Wyszła za mąż w innym mieście.
Odeszła przez biedę?
Nie chcę o niej mówić. Dla mnie nie jest człowiekiem. Podobno kiedyś przyjechała do tego domu i poprosiła o wszystkie pieniądze, jakie miasto dało na dzieci. Ojciec nie ma stałej pracy. Łapie się dorywczych robót we wsi, próbuje jak może zarabiać na chleb dla dzieci.
Joanna Sroga